sobota, 10 maja 2014

"Jesteś masochistką! Jesz takie rzeczy..."

"Jesteś masochistką! Jesz takie rzeczy..."
Dziś usłyszałam, że chyba jestem niezbyt normalna i, że moje życie jest dość masochistyczne... a jest? W sumie chciałam poruszyć inną kwestię. Kiedy sport przestaje być źródłem zdrowia? I czy jesteśmy w stanie znaleźć złoty środek w zdrowej żywności i aktywności ruchowej?
Chyba sama jestem cudownym przypadkiem osoby, która czasem przesadza z aktywnością ruchową i dietą. Może czasem to już nie jest zdrowe? W moim przypadku takim niezdrowym już postępowaniem jest jazda na rolkach. Po zakupie wymarzonej pary rolek okazało się, że są przyczyną licznych obtarć, a nawet mocnego uszkodzenia paznokcia. Wciąż szukam rozwiązania tego problemu, wkładki, skarpetki itd. itd. Okazuje się, że po wielu zmianach, rolki obcierają mnie dopiero po przejechaniu ok. 9/10 km, więc w sumie jak to powiedział mój pacjent "Niech Pani jeździ tylko 8/9 km i po problemie". Niestety ja czuję niedosyt i ciągle przekraczam tą granicę. Z drugiej strony moi pacjenci kulturyści, biegacze itd. Zwykle ich boleści wynikają z przetrenowania, braku rozgrzewki i rozciągania. Czy to jest jeszcze zdrowe? A co z dietą? Nie mówię tu o zaburzeniach odżywiania, bo to już choroba. Mówię tu o obsesji na punkcie zdrowej diety. Czy czasem nie jest tak, że osoby, które odżywiają się mniej zdrowo zaczynają nas troszkę podświadomie nie lubić? Czasem spotykam się z dziwną reakcją, gdy odmawiam czekoladek czy ciasta. Jeśli ktoś mówi, że nie lubi szpinaku to nikt go nie zmusza, a czy czekoladę każdy musi lubić? A czy może jest tak, że to ja już przesadzam i mogłabym od czasu do czasu zjeść ciastka i lody ze wszystkimi. Gdzie jest ta rozsądna granica? Czy każdy z nas ją zna i potrafi przestrzegać? Czy każda skrajność jest niezdrowa? I czy jest to problem godny uwagi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz